Link do ściągnięcia filmu z internetu.
Dynamika, prędkość, akcja, parkour. Tak można w skrócie opisać ten film. Jest to dzieło, którym Polska może się pochwalić na europejskiej scenie le parkour. Może nie ze względu na wykonywane triki (nie mają wysokiego poziomu trudności), ale świetny montaż, który jest po prostu perfekcyjny. Mimo, że na początku filmu „bohaterzy” stoją w miejscu, scena jest bardzo ciekawa, pomiędzy dynamicznymi przejściami między filmem a rysunkami. Chodzi mi o to, że na początku w pewnym momencie, jest pokazany jeden bohater, a zaraz potem obraz zmienia się w rysunek owego gościa w tym samym miejscu, tylko że jeszcze z „podpisem” kto to. Nic nie można mu zarzucić. Jest nawet na tyle profesjonalny, że akcja „zgrywa" się z muzyką.
Jej zresztą również nie można nic zarzucić. Nie jest jakaś specjalna, ale jest ona tylko tłem w całym filmie i nie zwraca się na nią większej uwagi. Chyba, że oglądamy film po raz któryś tam z rzędu, wtedy muzyka robi się trochę irytująca.
„Czasem parkour” wygląda jak scena wycięta z jakiegoś profesjonalnego filmu. Warszawscy traucerzy odwalili kawał naprawdę świetnej roboty. Podczas projekcji (J) można odnieść wrażenie prawdziwej wolności, która płynie z frez runningu…
W ostatnim zdaniu chciałem napisać, że wielu ludzi mówi że to jest jedyny film o tematyce le parkour z fabułą, ale muszę przyznać, że ja tam żadnej fabuły nie widziałem.